Upalna pogoda obfituje wysypem nowych magazynów muzycznych. Właśnie ukazał się w nowy numer Kilofa, a w nim kolejna dobra recenzja "If it's not real" Artura Maćkowiaka.
Wydawnictwa Maćkowiaka zawsze zawieszone były między jawą, a rzeczywistością. Tym razem bydgoski gitarzysta postanawia pójść dalej i zaciera w swoich kompozycjach jakiekolwiek granice realności.
Słuchając dotychczasowych dokonań gitarzysty Innercity Ensemble można zauważyć jak skrupulatnie rozrastają się jego utwory. Wielowarstwowe struktury kreślone przez Maćkowiaka na najnowszym wydawnictwie osiągają swoją pełnie. Utwory, które dojrzewały wraz z autorem podczas koncertów są nie tylko sumą wszystkich jego poprzednich prac, ale także nowym terenem, jak dotąd nieeksplorowanym przez artystę. Autor „If It’s not real” przyzwyczaił nas do improwizowanych, gitarowych pejzaży. Z czasem pogłębiał swoją fascynację dźwiękami syntezatora, a także poszerzał swoje kawałki jazzowym instrumentarium. Nie inaczej było tym razem. Na albumie w dwóch utworach usłyszymy saksofon Tomasza Gadeckiego, natomiast pulsujące, elektroniczne tła goszczą już na większości płyty. W coraz to śmielszy sposób muzyk rozwija swoje kompozycje. Maćkowiak nie boi się starannie budowaną przestrzeń zamazać szmerem, a gitarowe tła okryć kalką zakłóceń. Udaje mu się dzięki temu stworzyć dzieło nieoczywiste, a zarazem bardzo intrygujące.
Członek kolektywu Milieu L’Acéphale jako solo- wy artysta podążą cichą drogą, ale jego autorskie wydawnictwa są w swojej formie niewymierne i pociągające. Warto spędzić z nimi trochę cza- su, aby przekonać się, że pejzaże, które odkrywa przed nami Maćkowiak są kolejnym niezbadanym lądem brutalizmu magicznego.
Szymon Zakrzewski
www.issuu.com/kilof/docs/kilof_xvi