;

W pół drogi

Data utworzenia: 2013-11-04

Bydgoszcz i Toruń, dwa sąsiadujące ze sobą miasta, z ogromnym potencjałem, bez chęci współpracy. Tak blisko, a dla niektórych tak daleko. Odległość fizyczna powiększa się zwłaszcza w sferze psychicznej, to uboczny efekt przywiązania do miejsca, lęku przed zmianą, przed otwarciem na innego.

Przecież dla torunianina mieszkaniec Bydgoszczy jawi się wciąż, mimo upływu czasu i deklaracji, jako ten Obcy, i tak samo działa to w drugą stronę. To znana od lat i wciąż popularna w naszym społeczeństwie postawa, nic nowego, zaszłości.

Dziesięć lat temu wraz z gronem znajomych artystów z Bydgoszczy i Torunia próbowaliśmy podjąć temat bliskiego sąsiedztwa Torunia i Bydgoszczy. Efektem była wystawa o konkretnym i działającym na wyobraźnię tytule: „Apator kocha Polonię”. Ta niezależna inicjatywa zrealizowana została przy wsparciu Domu Muz i Galerii Ruż. Kilkanaście osób pokazało swoje prace, anektując głównie przestrzenie toruńskich słupów ogłoszeniowych, małych galerii i klubów. Próbując przełamać stereotyp mało entuzjastycznego myślenia o swoich sąsiadach, rozpoczęliśmy dyskusję na forach internetowych. Wśród komentarzy powystawowych pojawił się również niezwykle interesujący głos na rzecz znalezienia porozumienia między obydwoma miastami:

Może by zacząć od drobnych gestów, ale bardzo wymownych. Ten sposób zresztą chyba jest bardziej właściwy na rozpoczęcie zakopywania toporów wojennych między naszymi miastami. Dokładnie mam na myśli propozycję, aby jednego dnia magistrat Bydgoszczy wywiesił na swoim ratuszu flagę Torunia, a toruński flagę Bydgoszczy jako akt dobrej woli i chęci współpracy obywateli. Można by w tym samym celu posadzić na jeden dzień w fotelu prezydenta Torunia prezydenta Bydgoszczy i odwrotnie. Może to wplynęłoby na zbliżenie i wzajemne zrozumienie naszych włodarzy... może chociaż posadzilibyśmy drzewa w parkach: toruńskim i bydgoskim na pamiątkę naszych wysiłków zatarcia animozji...”

Tak było w 2001 roku, czy przez ponad dekadę wzajemne relacje uległy zmianie, czy znaleźliśmy jakąkolwiek płaszczyznę porozumienia? Czy posadziliśmy chociaż jedno drzewo? Czy kultura, która daje tak wielkie możliwości dialogu stała się takim obszarem?

W roku 2011 zastanawiałam się w tekście dotyczącym kultury obu miast: "A gdyby tak stworzyć wizję idealnego środka. Takie połączenie, którego efektem byłaby komplementarna całość. Dopasowana jak puzzle. Gdzieś pośrodku, może w Złejwsi Wielkiej. Wielka wymiana dóbr kultury, „dobrej” kultury. Pomiędzy tymi, którzy mieszkają na wysokości 730 kilometra Wisły, a tymi, których ta sama rzeka zaledwie zahacza w jednej z podmiejskich dzielnic.”

Udało się! W roku 2013 pierwszą próbą przełamania tego status quo był zorganizowany razem z artystami z Fundacją Nowa Sztuka Wet Music w ramach projektu Relokacje “Koncert w pół drogi” w Złejwsi Wielkiej. Odbył się w listopadowe, deszczowe popołudnie w hali przy drodze, tak dobrze znanej tym wszystkim, którzy codziennie przemierzają trasę 40 km z domu do pracy i z powrotem. Przy drodze wyeksponowany został również neon dziesięciometrowej długości Nowe Życie jako sugestia potrzeby zmian we wzajemnym postrzeganiu sąsiadujących ze sobą miast, jako wskazanie potrzeby porozumienia, jako przestrzeń dialogu środowisk twórczych obu miast.

Elżbieta Jabłońska



F O T O R E L A C J A